Noosa National Park – dziwne „ściany” w wodzie i nasz pierwszy koala na wolności

Do parku Noosa jechaliśmy z ogromnym zaciekawieniem, bo nasz francuski towarzysz podróży od dwóch dni powtarzał, że właśnie tam zobaczymy: wall in the sea (ściany w wodzie). Przyjęliśmy, że pewnie jest to jakiś spektakularny klif czy inna niezwykła ściana w wodzie… tymczasem nieświadomi jechaliśmy oglądać migrację wielorybów (ang. whale – wymowa tego słowa w ustach naszego kolegi była jednak bardziej zbliżona do słówka wall – ang. ściana, stąd nasze niezrozumienie).

Turyści w Noosa wypatrują wielorybów.

Park jest bardzo popularną i obleganą atrakcją w regionie dlatego trudno było nam znaleźć miejsce do zaparkowania w pobliżu wejścia. Po wielu próbach i okrążeniach w końcu wcisnęliśmy się w jakąś wolną dziurę na parkingu i ruszyliśmy oglądać wspomniane ściany 🙂

Główna ścieżka krajobrazowa w parku Noosa.
Las herbaciany w parku Noosa.

Pierwszym lokatorem parku, który przywitał nas na początku spaceru, był senny koala. Wysoko w koronie eukaliptusa dostrzegliśmy brunatne futerko. Pewnie byśmy go przeoczyli gdyby nie czujne oko azjatyckich turystów, którzy z wielkim entuzjazmem polowali na misia długimi strzelbami swoich foto-obiektywów. Senne koale nie lubią zbyt dużego zainteresowania dlatego chowają się w najwyższych partiach eukaliptusów, a że są to wysokie drzewa to bardzo trudno je wypatrzeć.

Marcin szuka koali w koronach eukaliptusów.
Znajdź koalę!

Nossa słynie też z koloni delfinów, ale akurat w miejscu gdzie miały być widoczne, wcale nie chciały się pokazać.

Chłopcy w wyznaczonym punkcie czekają na delfiny… na darmo.
Jedna z wielu plaż w parku Noosa.

Po dłuższym spacerze doszliśmy do końca cypla, który w spektakularny sposób oblewały błękitne wody oceanu. Chłopcy jeszcze postanowili wdrapać się na najwyższy punkt, a ja zostałam i podziwiałam bezkres niebieskiej wody, gdy nagle ktoś podekscytowany zawołał: wieloryb, tam! I rzeczywiście w oddali widać było rozbryzg wody i wielkie cielsko wyłaniające się z głębin. Wieloryb nie miał zamiaru szybko odpłynąć dlatego radośnie zaczęłam wołać chłopaków, żeby szybko przyszli, bo oto właśnie objawiły się nasze ściany w wodzie. Nasz Francuz w tym całym radosnym podnieceniu zostawił swoje gopro na ławce i niestety, jak już sobie o tym przypomniał, to mały aparacik wsiąkł gdzieś bezpowrotnie. Zobaczenie wieloryba na własne oczy w oceanie robi ogromne wrażenie!

Cypel – najlepsze miejsce do obserwacji delfinów i wielorybów.
Widok z cypla na diabelski kocioł i bezkresny ocean.
Rozbryzg w wodzie po wielkim cielsku wieloryba.
Kawałek bawiącego się w wodzie wieloryba 🙂

Niestety do idealnych zdjęć zabrakło mi teleskopowego obiektywu.
Jak już wieloryby odpłynęły, bo w końcu okazało się, że było ich przynajmniej 4 (matka z małym i dwie inne pojedyncze sztuki), objawiły się nam delfiny, które lubią towarzystwo i płynęły wokół motorówki.

Wokół łódki widać zarysy delfinów.

Wschodnie wybrzeże słynie z surferów. Na plaży przy kurortowym miasteczku Noosaville, już poza granicami parku, można spokojnie rozpocząć swoją przygodę z deską. Panują tu idealne warunki dla początkujących. My, po naszych niezbyt udanych doświadczeniach z Portugalii, nie zdecydowaliśmy się na pływanie na desce. Przyglądaliśmy się chwilkę dzielnym śmiałkom.

Plaża w okolicach Nooosa National Park.
Panują tu idealne warunki dla początkujących surferów.

Mimo niepowetowanej straty naszego kolegi (na szczęście miał jeszcze drugi aparat), zaliczyliśmy ten dzień do bardzo udanych. Noosa National Park, mimo tłumu turystów, jest zdecydowanie jednym z ładniejszych miejsc na australijskim wschodnim wybrzeżu.

Noosa National Park

You may also like