Palący problem – biały piasek i plastikowe butelki

Oficjalnie przeklinam plastik i tego, co wymyślił jednorazowe naczynia, kubeczki, butelki!
Przez ten wynalazek dzikie wyspy na końcu świata i rajskie plaże toną w śmieciach! Bardzo smutny widok. Niestety po każdym sztormie na plażach, których nie ma kto sprzątać (bo nie są przy popularnych resortach w turystycznej okolicy) zamiast muszelek można znaleźć tysiące plastikowych butelek, kubeczków, pojemników na jedzenie i innych różności. Nie zdziwcie się jeżeli w krystalicznie lazurowej wodzie nagle zaatakuje was brudna plastikowa torebka…
Oczywiście u podstaw problemu leży też brak edukacji lub niechęć lokalnej społeczności do dbania o czystość miejsca, w którym żyje. W biedniejszych krajach są zwykle ważniejsze problemy do rozwiązania i bardzo mała wiedza o szkodliwości plastiku, ludzie nie wiedzą, że nie rozkłada się on tak szybko i nieinwazyjnie jak np. liście bananowca, w które jeszcze do niedawna pakowali jedzenie i swobodnie wyrzucali do morza… Turyści też oczywiście nie są bez winy, no i dodatkowo wyspy mają to do siebie, że to, co przypłynie to raczej już na nich zostaje na dłużej …

Plastikowe butelki zamiast muszelek.
To, co przypłynie na wyspę, zazwyczaj już na niej zostaje…
Po każdym sztormie przypływają nowe znaleziska.
Ukryte w dżungli nielegalne wysypisko…


W tym poście znajdziecie więcej informacji o rajskiej wyspie Koh Rong, ale już od jej lepszej strony.

Continue Reading

Wyspa Koh Rong – przydatne informacje

Jak dostać się na wyspę:

Po pierwsze należy dojechać do popularnego nadmorskiego kurortu na lądzie: Sihanoukville.
My jechaliśmy tam cały dzień z Siem Reap (z przesiadką w Phnom Penh). Ponoć są jakieś bezpośrednie nocne autobusy, ale mają bardzo złą opinię więc zdecydowaliśmy się na sprawdzonego przewoźnika „Capitol” i całodzienną podróż, która w gruncie rzeczy nie była aż tak bardzo męcząca. W Phnom Penh mieliśmy 1,5 h na obiad i odpoczynek. Obydwa odcinki jechaliśmy po jakieś 6h, a w sumie całość podróży trwała od 6:30 do 20:30, bo niestety zaliczyliśmy dłuższy postój niedaleko Sihanoukville z powodu drobnej usterki autobusu, którą kierowca własnymi rękami naprawił w 30 min.
Następnego dnia wybraliśmy się na przystań promową (nie do portu tylko na tzw. Pier), skąd zazwyczaj 3x w ciągu dnia odpływają tzw. „speed ferry” na wyspę. Wybór przewoźników jest duży, ale my zdecydowaliśmy się na Angkor Speed Boat, bo miał bezpośrednie połączenie z plażą, na którą chcieliśmy się dostać (long set beach). Inni przewoźnicy pływają tylko do portu w głównej wiosce, z której musielibyśmy iść 30 min na piechotę. Za rejs w dwie strony zapłaciliśmy 20 USD za osobę.

Szybka łódka na wyspę.

Noclegi:

Ogólnie wyspa nie jest tania, jeżeli chcemy spać w przyzwoitej chatce przy plaży. Najtańsza opcja to wynajęcie pokoju lub łóżka w jednym z domów w głównej wiosce. Na klimatyzację oczywiście nie ma co liczyć (dobrze jak wiatrak działa, bo jak wyłączają prąd to niestety człowiek siedzi w zaduchu). My mieliśmy szczęście i za nasz domek w drugim rzędzie od morza zapłaciliśmy 16 usd za noc, co jak na standard i czystość, które dostaliśmy było dobrą ceną. Więcej informacji o naszej chatce znajdziecie w tym poście. 

Zabudowania i port głównej wioski.

Jedzenie:

Najtańsze i największy wybór jedzenia znajdziecie oczywiście w głównej wiosce (na jednym ze starych pomostów są lokalne bary, które serwują bardzo dobre jedzenie w cenach jak na ladzie). Cena porządnego posiłku to około 3 USD. Za dużą pizzę zapłacimy około 8-10 USD. Za piwo w puszce od 1 do 2 USD. W resortowych restauracjach na plaży „long set” musimy liczyć się z troszkę wyższymi cenami (np. duże śniadanie z kawą to około 5 USD).

Jeden z pomostów przy głównej wiosce.

Atrakcje:

Całodzienny rejs łódką z grillem i innymi atrakcjami to koszt 20 – 25 USD za os. Widzieliśmy też trochę tańsze opcje od 10 USD w górę, ale pewnie cena zależała od ilości osób i zdolności negocjacyjnych.
Przepłynięcie na wyspę obok Koh Samloen to koszt 5 USD (z głównego portu odpływa codzienny prom)
Można też wypożyczyć rowery lub skuter (uwaga: wyspa jest górzysta i drogi/ ścieżki są wciąż w kiepskim stanie, chociaż trwają prace i już niedługo będzie ładna betonowa ścieżka przez dżunglę, która umożliwi łatwiejsze przejechanie na drugą stronę wyspy).

Na razie najlepszym sposobem przemieszczania się z jednego końca wyspy na drugi są łodzie.
Uwaga na meszki. Po jednym dniu na plaży moje nogi boleśnie ucierpiały.
Continue Reading

Rajska wyspa Koh Rong – Kambodża

Po obejrzeniu majestatycznych i tajemniczych świątyń Angkoru, popłynęliśmy w rejs, żeby pogrzać się na białym piasku wyspy Koh Rong. Turkusowa przezroczysta woda, ławice małych rybek, długie piaszczyste plaże, chaty z drewna pokryte palmowymi liśćmi, dżungla, kolorowe łodzie, grupki białych hipisów i wyluzowani miejscowi: witamy w półdzikim raju 🙂 .

Typowa khmerska chata przy plaży.

Żeby uciec od zgiełku barów i pobyć bardziej na odludziu wybraliśmy chatkę w ‚resorcie’ (Reef on the beach) znajdującym się na plaży Long Set, czyli jakieś 30 min na piechotę plażą i przez dżunglę z głównej wioski.

Ścieżka do głównej wioski.
Zabudowania i port głównej wioski.
Port w głównej wiosce.

Jak się okazało był to bardzo dobry wybór. Chatka była skromna, ale bardzo czysta (oprócz jaszczurek, nielicznych komarów i muszek, no i raz jednego dużego pająka – na szczęście mieliśmy szczelną moskitierę nad łóżkiem – nie nawiedzały nas, żadne inne dzikie stworzenia). Zdecydowanie nie są to jednak warunki dla osób, które szukają hotelowych luksusów. Wydaje mi się, że jedynym resortem na wyspie, który spełnia hotelowe standardy jest bardzo drogi Long Set Beach, który znajdował się niedaleko naszego ośrodka (ceny dużo wyższe niż średnia europejska). Cała wyspa jest raczej rajem dla wszelkiej maści hipisów i młodzieży niż dla masowych turystów, co oczywiście bardzo nas cieszyło, bo dzięki temu zachowała jeszcze swój półdziki charakter.

Nasza chata przy plaży.
Przed komarami, muchami i innymi stworami chroniła nas moskitiera, bo ściany i podłoga nie były zbyt szczelne w naszym domku.
Zewsząd przyglądały się nam czujne oczy jaszczurek.
W nocy siedziały na dachu i skrzeczały.
Inny nieproszony gość.
Z naszej plaży do głównej wioski kilka razy dziennie pływała darmowa łódka.

Na plaży lub na ganku naszego domku mogliśmy cieszyć się ciszą i spokojem, bo w okolicy nie było głośnych barów ani tłumów turystów. Gdyby nie plastik (o problemie piszę tutaj), to byłby istny raj na ziemi.

Wyjście na taras i szpary w podłodze.
Mieliśmy widok z drugiego rzędu na morze.

W maju/ czerwcu woda osiąga tu najwyższe temperatury, dlatego wchodząc do oceanu czuliśmy się jak w ciepłych źródłach (woda musiała mieć przynajmniej 35-37 C, a przy brzegu pewnie jeszcze więcej, bo czasami odnosiło się wrażenie, że wręcz parzy).

Nawet pies wygrzewał się w wodzie…

Maj to też miesiąc pory deszczowej dlatego wyspę regularnie nawiedzały tropikalne burze. Przeżycie takiej burzy w nocy na wyspie w chatce bez prądu (normalnie mieliśmy prąd, wyłączali tylko w czasie burzy) to bardzo ciekawe doświadczenie. Człowiek leży na łóżku, słucha dudniących grzmotów, czuje krople deszczu na twarzy (nie, nie dlatego, że przeciekał nam dach, ale chatka u góry nie miała ścian tylko puste przestrzenie, żeby był przewiew, więc jak zacinało, to deszcz wpadał do środka) i nagle zdaje sobie sprawę, że oto jest zupełnie odcięty od świata i wreszcie zaczyna rozumieć dlaczego Tom Hanks w „Cast Away” mówił do piłki…

Nadciąga deszcz…

Po jednym dniu na wyspie z łatwością dostosowaliśmy się do jej trybu: kładliśmy się spać o 20:00 (bo co tu robić po ciemku) i wyspani wstawaliśmy skoro świt. Poranna kąpiel w morzu po parnej deszczowej nocy to bardzo przyjemne orzeźwienie.

Z innych atrakcji można wybrać się do tzw. wioski, żeby posiedzieć w lokalnych barach lub tych bardziej turystycznych i poprzyglądać się życiu miejscowych rybaków i hipisów lub, jeżeli pogoda na to pozwala, można wybrać się w rejs kutrem dookoła wyspy lub na nurkowanie z nurką.
Ja nie lubię nurkować więc nie opowiem Wam o wrażeniach ze ‚snorklingu’. O rejsie łódką też za wiele nie powiem, bo w dzień kiedy chcieliśmy popłynąć były za duże fale i nam się nie udało… Cieszyliśmy się plażowaniem i spacerami po dżungli. Błogosławione lenistwo było bardzo nam potrzebne!

Informacje praktyczne o wyspie znajdziecie tutaj! Kliknij!

ZOBACZ FILM

 

Continue Reading