Wyspa Tioman – snorkeling’owy raj

Jak dojechać?

Portem, z którego na wyspę regularnie pływają promy, jest małe miasto Mersing. Połączeń autobusowych do Mersing najlepiej szukać online na stronach: www.easybook.com/en-my lub www.busonlineticket.com

Prom

Godziny rejsów są zmienne i zależą od miesiąca i dnia. Najlepiej zaplanować sobie jedną lub dwie noce w Mersing i jeden dzień wcześniej zapytać o dokładny grafik promów w porcie. Mersing jest dosyć przyjemnym małym miasteczkiem, w którym znajdziecie wiele tanich sklepów z ubraniami i obuwiem, oczywiście z kategorii tych „najbardziej markowych”.

Mersing

Na czerwiec grafik promowy wyglądał tak:

Po prawej godziny promów z Mersing, po lewej z Tioman

Bilet w obydwie strony kosztuje 75 RM. Jeżeli nie wiecie kiedy chcecie wracać, poprosicie o bilet powrotny „open”, czyli pusty szablon bez wpisanych dat. Przy zakupie koniecznie powiedzcie, na którą plażę chcecie płynąć i zapytajcie czy prom na pewno będzie miał tam przystanek.
Podróż promem trwa 2 godziny. Na przystań należy przyjść przynajmniej 1 godzinę wcześniej, bo cały system odprawy jest dosyć skomplikowany i obejmuje wizytę przy wielu okienkach. W jednym trzeba okazać paszport i bilet, w drugim kupić bilet do rezerwatu przyrody jakim jest wyspa, w trzecim odebrać bilet właściwy na prom i na koniec ustawić się w odpowiedniej kolejce., bo czasami odpływają dwa promy zamiast jednego…

6:00 rano czekamy na przystani w Mersing na prom, który planowo odpływał o 6:30

Plaża ABC

Na wyspie, jako miejsce docelowe naszego pobytu, wybraliśmy popularną plażę backpacker’ską Air Batang w skrócie znaną jako ABC. Jak się później okazało był to bardzo dobry wybór. Co prawda przy samym pomoście i w miejscu, gdzie wynajęliśmy chatkę (Restu Chalet) nie było jakiejś zachwycającej plaży, ale turkusowa woda i kawałki rafy porozrzucane tuż przy brzegu rekompensowały brak białego piasku (ze względu na twarde elementy rafy i jeżowce dobrze jest mieć odpowiednie buty do kąpieli w morzu, my takich nie mieliśmy i nieco bolały nas stopy przy wchodzeniu do wody).

Kawałki rafy koralowej porozrzucane po plaży.
W czasie odpływów miejscami ciężko było znaleźć ładny kawałek plaży, ale…
… rafy tuż przy brzegu rekompensowały brak białego piasku.

Dla spragnionych mocniejszych wrażeń organizowane są wycieczki na Koralową Wyspę, koszt 80 RM od osoby, przy której rzeczywiście jest imponująca rafa (nie mieliśmy szczęścia wybrać się na tę wycieczkę, bo przegapiliśmy jeden termin – grupa musi liczyć przynajmniej 4 osoby – a później albo nie było chętnych, albo pogoda nie sprzyjała nurkowaniu z rurką – za duże fale, ale widzieliśmy zdjęcia ludzi, którzy tam popłynęli i twierdzili, że było warto).
Dla śmiałków organizowane są też kursy prawdziwego nurkowania z butlą. Żeby otrzymać certyfikat trzeba pobyć na wyspie przynajmniej tydzień i aktywnie uczestniczyć w kursie.

Nocleg

Chatki przy plaży o niezbyt wygórowanym standardzie

Jak to na wyspie bywa, mamy do wyboru całą gamę chatek: od tych najprostszych z bambusa do klimatyzowanych murowanych domków. My wynajęliśmy zdumiewająco czysty drewniany domek z wiatrakiem. Momentami było dusznawo, ale o dziwo nie odwiedzały nas żadne zwierzęta. Ceny domków zaczynają się od 60 RM (za te najprostsze), 100 RM za te przyzwoite i powyżej 100 za te z klimatyzacją.

Droższe bungalowy.
Zabudowania przy jedynej betonowej drodze wzdłuż plaży ABC.

Jedzenie

Tioman to wyspa kotów. Jest ich tam całe mnóstwo: do wyboru, do koloru. Tu kot albinos.

System żywieniowy na wyspie jest dosyć skomplikowany i nie do końca mogliśmy go pojąć. Otóż: nigdy nie wiadomo, który bar / restauracja będzie otwarty/a. Kończyło się to na tym, że zdesperowani turyści biegali w tę i z powrotem w poszukiwaniu jakiegoś jedzenia. Ci bardziej uczynni i najedzeni udzielali tym wygłodniałym informacji, gdzie właśnie się najedli… największy problem był ze śniadaniami, dlatego dobrze jest kupić w sklepie „zawczasu” jakąś mała przekąskę na rano – można oszczędzić sobie w ten sposób porannego biegania.

Rowery

Główny port Tekek

Na plaży ABC można wypożyczyć rowery i wybrać się nową betonową ścieżką do centralnego portu i wioski Tekek (w której znajdują się sklepy bezcłowe = tani alkohol, bankomat i lotnisko).
Po drodze mija się jedno ze stanowisk snorkeling’owych, na które w ciągu dnia zwożeni są turyści w kamizelkach ratunkowych. Coś niecoś widać.

Wyznaczone stanowisko do nurkowania pryz plaży.
Już przy brzegu widać fragmenty rafy i rybki.

Wyspa jest duża i żeby dostać się np. na plażę Juara należałoby wypożyczyć skuter lub pojechać taksówką (uwaga na plażę ABC nie dojedziecie skuterem, w pewnym momencie jest zapora i trzeba zostawić skuter i pójść resztę drogi na piechotę lub przesiąść się na rower).

Uwaga: Na wyspie gryzą zjadliwe meszki. Takiego ugryzienia niestety nie czuć, a później robi sie wielki czerwony bąbel, który przekształca się w ropiejącą ranę (ja już walczę z moimi ranami po ugryzieniach 2 tydzień – nic przyjemnego), dlatego będąc na plaży warto smarować się czymś śmierdzącym przeciw owadom.

Bąble – pierwszy objaw ugryzienia, później jest już tylko gorzej…

Zdecydowanie mamy nadzieję, że uda nam się jeszcze wrócić na Tioman, bo podobał nam się wyluzowany klimat plaży ABC i korowe rybki / rafy tuż przy brzegu.

Więcej zdjęć w Galerii.

Obejrzyj też film ⇓

Continue Reading

Georgetown (Penang) – informacje praktyczne

Dojazd

Miasto Georgetown leży na wyspie i z tego powodu istnieją dwa sposoby, żeby się do niego dostać:

1. Można dojechać bezpośrednim połączeniem do stacji autobusowej Sungai Nibong np. z Kuala Lumpur, wtedy ma się okazję podziwiać widoki z najdłuższego mostu w Malezji. Ze stacji Sungai Nibong do centrum dojeżdżają autobusy miejskie np. 401 do centrum.

2. Można dojechać do miasta Butterworth i przeprawić się promem. Nie próbowaliśmy tej opcji. Jest to też droga dla tych, którzy podróżują pociągiem.

Transport miejski

Georgetown jest dosyć rozległym miastem, ale po ścisłym centrum zdecydowanie najlepiej poruszać się na piechotę. Sieć miejskich autobusów jest bardzo dobrze rozbudowana i tania. Niestety w godzinach szczytu trzeba przygotować się na korki. Na google maps można odszukać trasy i przystanki miejskich autobusów. 

Większość autobusów ma przystanek pod budynkiem KOMTAR (tu wystaje zza kamienic)
Zabudowania w zabytkowym centrum Georgetown.

Nocleg

My spaliśmy w hotelu Paramount, który zachwyca swoim klimatem i położeniem nad samym brzegiem oceanu, ale jest nieco oddalony od zabytkowego centrum (jakieś 15 min na piechotę). My jednak chwaliliśmy sobie jego atmosferę i duży, nieśmierdzący stęchlizną, pokój.

Hotel Paramount.
Widok z małej plaży przy hotelu.

Uwaga

W malezyjskich miastach należy szczególnie patrzeć pod nogi, bo można bardzo łatwo wpaść w wielką dziurę / kanał ściekowy. 

Głęboki kanały ściekowe między chodnikiem i ulicą.

Zobacz też:

Georgetown – miasto kolorowych murali i świątyń

Penang – chińska świątynia Kek Lok Si i małpia plaża (Monkey Beach)

 

 

Continue Reading

Phnom Penh – informacje praktyczne

Nocleg:

Oferta noclegowa w stolicy Kambodży jest bardzo bogata, jednak dosyć trudno jest znaleźć tani i przyzwoity pokój z klimatyzacją (oczywiście z oknem). My spaliśmy w dwóch lokalizacjach. Za pierwszym razem niedaleko stadionu przy którym zatrzymuje się część autobusów z Wietnamu. Hostel nazywał się Kim Guesthouse i znajdował się przy „St 125”. Przyzwoity pokój z klimatyzacją, jedynie widok z okna mieliśmy na ścianę, która znajdowała się w odległości 10 cm od naszego budynku, dlatego pokój był ciemny. Okolica bardzo przyjemna (restauracje, ambasady, wille), ale oddalona o jakieś 20 min piechotą od Pałacu Królewskiego i głównego deptaku nad Mekongiem, za to do głównej siedziby przewoźnika Capitol mieliśmy blisko, bo jakieś 10 min na piechotę.
Za drugim razem spaliśmy w samym centrum turystycznym Phnom Penh, bo naprzeciwko Muzeum Narodowego. Pokój z klimatyzacją i oknem (tym razem ściana była dalej więc było jasno), ale co najważniejsze z wliczonym bardzo dobrym śniadaniem. Śniadanie w 100 % wynagradzało nam wielokrotne pytanie właściciela i recepcjonistów: „Where are you going today?” i próby sprzedaży wycieczki lub przejazdu tuk tukiem. Trzeba też przyznać, że gdy się im odmawiało nie byli nachalni, także z czystym sercem polecamy Nawin Guesthouse, bo lokalizację i śniadania ma świetne. Standard też za tę cenę bardzo dobry.

Budynek Muzeum Narodowego w Phnom Penh.
Budynki w części turystycznej Phnom Penh (niedaleko Muzeum Narodowego).

Zwiedzanie:

Po ścisłym centrum Phnom Penh spokojnie można poruszać się piechotą. Odległości pomiędzy poszczególnymi atrakcjami nie są jakieś bardzo duże, ale trzeba pamiętać o regularnym piciu, bo człowiek już po kilku krokach jest cały mokry. Jeżeli jednak upał Wam będzie bardzo doskwierać to możecie skorzystać z rykszy. Średnia cena za krótki przejazd to od 1 do 3 USD. Oczywiście cenę ustalamy na samym początku, targowanie wskazane (więcej o targowaniu się z rykszarzami). Dojazd na pola śmierci lub parogodzinna wycieczka po mieście to koszt około 15 -25 USD za rykszę (cena zależy od waszych umiejętności negocjacyjnych). Jeżeli podróżujecie w pojedynkę możecie też skorzystać z oferty wycieczek w hotelu, wtedy cena za rykszę dzielona jest na większą ilość osób, ale trzeba doliczyć marżę.
Jeżeli chcecie zwiedzać pałac królewski to pamiętajcie o stosownym stroju: trzeba mieć zakryte ramiona i kolana, kobiety nie mogą mieć dużych dekoltów i zbyt obcisłych ubrań. Godziny otwarcia Pałacu: 8:00 – 10:30 i 14:00 – 17:00. Bilet wstępu kosztował chyba około 40 000 Riel, dokładnie nie pamiętamy, bo z powodu mojej zbyt krótkiej sukienki nie weszliśmy do środka.

Kompleks Pałacowy w Phnom Penh.
Dla zmęczonych upałem najlepszym sposobem poruszania się po mieście są ryksze.
Są też tańsze ryksze rowerowe.
Przysmak Khmerów: ślimaki w sosie chili.
W oddali budynek głównego bazaru w centrum Phnom Penh. W mieście znajdziemy liczne bazary, na których można kupić i zjeść praktycznie wszystko.
Główny deptak przy Mekongu – dużo barów, miejscowych sprzedawców i turystów (tu akurat po deszczu więc wyludniony).

Szpital:

Poruszę ten temat jako ciekawostkę, bo akurat w czasie naszego pobytu w Phnom Penh z powodu zapalenia ucha zdarzyło mi się odwiedzić szpital i to nie byle jaki a sam Royal Phnom Penh Hospital ponoć najlepszy w mieście i bez wątpienia najdroższy. Wizytę umówiłam przez internet za pomocą e-maila, odpowiedź przyszła bardzo szybko i jeszcze tego samego dnia stawiłam się na wizytę u lekarza otolaryngologa (była to lekarka z Francji). Najpierw przeszłam rejestrację i dostałam kartę z chipem później poczekałam chwilkę w wygodnym fotelu delektując się luksusowymi wnętrzami, po czym odbyłam wizytę (w miarę udaną – kuracja pomogła mi dopiero po 3 dniach, ale przynajmniej jedno ucho Pani mi oczyściła ssakiem i dzięki temu mogłam cokolwiek usłyszeć) i zapłaciłam bagatela 80 USD (3 x tyle, co za taką samą wizytę w Warszawie w prywatnej klinice!!! Do kosztów samej wizyty 60 USD została doliczona marża szpitala i cena za zużyte waciki i inne materiały podczas wizyty…). Lepiej mieć ubezpieczenie, bo nie wyobrażam sobie kosztów pobytu w tym szpitalu!

Zobacz też:

Kambodża – ogólne informacje praktyczne

Mnisi, ryksze, Rolls-Royce i bose dzieci – kilka słów o Kambodży 

 

Continue Reading

Rajska wyspa Koh Rong – Kambodża

Po obejrzeniu majestatycznych i tajemniczych świątyń Angkoru, popłynęliśmy w rejs, żeby pogrzać się na białym piasku wyspy Koh Rong. Turkusowa przezroczysta woda, ławice małych rybek, długie piaszczyste plaże, chaty z drewna pokryte palmowymi liśćmi, dżungla, kolorowe łodzie, grupki białych hipisów i wyluzowani miejscowi: witamy w półdzikim raju 🙂 .

Typowa khmerska chata przy plaży.

Żeby uciec od zgiełku barów i pobyć bardziej na odludziu wybraliśmy chatkę w ‚resorcie’ (Reef on the beach) znajdującym się na plaży Long Set, czyli jakieś 30 min na piechotę plażą i przez dżunglę z głównej wioski.

Ścieżka do głównej wioski.
Zabudowania i port głównej wioski.
Port w głównej wiosce.

Jak się okazało był to bardzo dobry wybór. Chatka była skromna, ale bardzo czysta (oprócz jaszczurek, nielicznych komarów i muszek, no i raz jednego dużego pająka – na szczęście mieliśmy szczelną moskitierę nad łóżkiem – nie nawiedzały nas, żadne inne dzikie stworzenia). Zdecydowanie nie są to jednak warunki dla osób, które szukają hotelowych luksusów. Wydaje mi się, że jedynym resortem na wyspie, który spełnia hotelowe standardy jest bardzo drogi Long Set Beach, który znajdował się niedaleko naszego ośrodka (ceny dużo wyższe niż średnia europejska). Cała wyspa jest raczej rajem dla wszelkiej maści hipisów i młodzieży niż dla masowych turystów, co oczywiście bardzo nas cieszyło, bo dzięki temu zachowała jeszcze swój półdziki charakter.

Nasza chata przy plaży.
Przed komarami, muchami i innymi stworami chroniła nas moskitiera, bo ściany i podłoga nie były zbyt szczelne w naszym domku.
Zewsząd przyglądały się nam czujne oczy jaszczurek.
W nocy siedziały na dachu i skrzeczały.
Inny nieproszony gość.
Z naszej plaży do głównej wioski kilka razy dziennie pływała darmowa łódka.

Na plaży lub na ganku naszego domku mogliśmy cieszyć się ciszą i spokojem, bo w okolicy nie było głośnych barów ani tłumów turystów. Gdyby nie plastik (o problemie piszę tutaj), to byłby istny raj na ziemi.

Wyjście na taras i szpary w podłodze.
Mieliśmy widok z drugiego rzędu na morze.

W maju/ czerwcu woda osiąga tu najwyższe temperatury, dlatego wchodząc do oceanu czuliśmy się jak w ciepłych źródłach (woda musiała mieć przynajmniej 35-37 C, a przy brzegu pewnie jeszcze więcej, bo czasami odnosiło się wrażenie, że wręcz parzy).

Nawet pies wygrzewał się w wodzie…

Maj to też miesiąc pory deszczowej dlatego wyspę regularnie nawiedzały tropikalne burze. Przeżycie takiej burzy w nocy na wyspie w chatce bez prądu (normalnie mieliśmy prąd, wyłączali tylko w czasie burzy) to bardzo ciekawe doświadczenie. Człowiek leży na łóżku, słucha dudniących grzmotów, czuje krople deszczu na twarzy (nie, nie dlatego, że przeciekał nam dach, ale chatka u góry nie miała ścian tylko puste przestrzenie, żeby był przewiew, więc jak zacinało, to deszcz wpadał do środka) i nagle zdaje sobie sprawę, że oto jest zupełnie odcięty od świata i wreszcie zaczyna rozumieć dlaczego Tom Hanks w „Cast Away” mówił do piłki…

Nadciąga deszcz…

Po jednym dniu na wyspie z łatwością dostosowaliśmy się do jej trybu: kładliśmy się spać o 20:00 (bo co tu robić po ciemku) i wyspani wstawaliśmy skoro świt. Poranna kąpiel w morzu po parnej deszczowej nocy to bardzo przyjemne orzeźwienie.

Z innych atrakcji można wybrać się do tzw. wioski, żeby posiedzieć w lokalnych barach lub tych bardziej turystycznych i poprzyglądać się życiu miejscowych rybaków i hipisów lub, jeżeli pogoda na to pozwala, można wybrać się w rejs kutrem dookoła wyspy lub na nurkowanie z nurką.
Ja nie lubię nurkować więc nie opowiem Wam o wrażeniach ze ‚snorklingu’. O rejsie łódką też za wiele nie powiem, bo w dzień kiedy chcieliśmy popłynąć były za duże fale i nam się nie udało… Cieszyliśmy się plażowaniem i spacerami po dżungli. Błogosławione lenistwo było bardzo nam potrzebne!

Informacje praktyczne o wyspie znajdziecie tutaj! Kliknij!

ZOBACZ FILM

 

Continue Reading

Siem Reap i świątynie Angkoru – Kambodża

Dojazd:

Z Phnom Penh do Siem Reap pojechaliśmy autobusem firmy Capitol (główne biuro Capitolu spod którego odjeżdżają autobusy znajduje się niedaleko Orussey Market, na street 111). W trakcie całego naszego pobytu w Kambodży przemieszczaliśmy się tylko autobusami tej firmy ponieważ mają rozsądne ceny (normalny autobus /nie Vip/ jest 2 x tańszy niż popularne wśród turystów Ibis i Mekong) i oferują przyzwoity standard i bezpieczeństwo. W Siem Reap dworzec autobusowy Capitolu znajduje się w niewielkiej odległości od centrum (trzeba dojechać tuk tukiem).

Przykładowe ceny biletów autobusowych firmy Capitol.

Nocleg:

My wybraliśmy hotel położony dalej od centrum za to z basenem i w bardzo przystępnej cenie (Hotel Day Day Inn), który oferował darmowy „pick up” z dworca. Polecamy, bo jakość była naprawdę dobra, a basem był bardzo miłym dodatkiem w upalne dni.
Okolica hotelu też nie była najgorsza. Przy głównej drodze można było znaleźć lokalne bary z dobrym i niedrogim jedzeniem.

Widok na basen z naszego pokoju.

Angkor – zwiedzanie:

Postanowiliśmy skorzystać z hotelowej oferty i wybraliśmy się tuk tukiem na zwiedzanie Angkoru (koszt za 1 dzień – mała pętla – 15 USD za tuk tuka do 4 os, wschód lub zachód słońca dopłata 3 USD). Oczywiście była też możliwość wypożyczenia rowerów (gorsze za 3 USD, lepsze za 6 USD), ale odległość (trzeba by było łącznie przejechać około 50 km) i upał skutecznie nas do tego pomysłu zniechęciły. I bardzo dobrze! Samo zwiedzanie 6 świątyń małej pętli i tak jest dużym fizycznym wyzwaniem w parnej dżungli w ciągu dnia.
Do 15 USD za tuk tuka należy doliczyć niemały koszt biletu wstępu na teren Angkoru.
Bilet 1 dniowy – 37 USD, 3 dniowy – 62 USD, 7 dniowy – 72 USD.

Bilet jest imienny i ma zdjęcie posiadacza, które robione jest przy kasie.

Kasy biletowe znajdują się w połowie drogi z centrum Siem Raep do głównej bramy wjazdowej na teren świątyń (należy o tym pamiętać, żeby później niepotrzebnie się nie wracać).
Bilet jednodniowy zakupiony po południu na następny dzień ponoć upoważnia jeszcze tego samego dnia do obejrzenia zachodu słońca przy głównym pałacu (nie próbowaliśmy więc nie możemy potwierdzić).
Ważne: należy ubrać się stosownie tzn. w podkoszulek z rękawkami (nie na ramiączka) i spodnie/ spódnicę przynajmniej do kolan (najlepiej za kolano). Jeżeli będziesz w zbyt krótkich szortach lub z odkrytymi ramionami strażnicy Angkoru albo cię nie wpuszczą, albo każą się zakryć – bardzo tego pilnują. Ja 2 x widziałam jak kazali założyć sweter/ okryć się dziewczynom w sukienkach bez rękawów).

Etykieta na terenie kompleksu Angkor.

Na terenie Angkoru jest wiele punktów gastronomicznych / sprzedawców, u których można kupić coś do picia lub zjeść obiad (ceny nie są bardzo wygórowane, my nawet kupiliśmy tańszy i lepszy koktajl owocowy niż w mieście). Lepiej oczywiście zapatrzeć się wcześniej w wodę (żeby nie tracić czasu na szukanie sprzedawców).

Wschód słońca (którego nie było):

Z powodu pogody (maj – pora deszczowa) i zachmurzonego nieba postanowiliśmy nie zrywać się o 4:00 rano na wschód słońca, który był bardzo niepewny. Wyjechaliśmy z hotelu o 8:00 rano i byliśmy przy głównym pałacu około 9:00. W pałacu natknęliśmy się co prawda na tłumy zwiedzających (przez ogromną kolejkę nie weszliśmy na wieże), ale już przy następnych świątyniach mieliśmy umiarkowane towarzystwo (im dalej od głównej świątyni, tym mniej zwiedzających).

Tłumy zwiedzających w głównym pałacu Angkoru.

Pomimo tego, że w Angkorze spędziliśmy tylko 7 godzin i nie zrobiliśmy dużej pętli to i tak byliśmy pod wrażeniem (zwłaszcza świątyń ukrytych w dżungli).
Zobacz zdjęcia. Kliknij!

Siem Reap:

Centrum Siem Reap jest bardzo turystyczne: ma dzielnicę barów, targ z pamiątkami i bardzo rozbudowaną bazę hotelowo – hostelową. My nie szukaliśmy barowych rozrywek dlatego byliśmy bardzo zadowoleni z naszego hotelu z basenem poza miastem 🙂 .

Dzielnica barowa w Siem Reap.
Plan miasta i kompleksu Angkor.

ZOBACZ TEŻ FILM

Continue Reading

Ayutthaya – rady praktyczne

Po starej części Ayutthaya najlepiej przemieszczać się rowerem

Jak dojechać z Bangkoku?

Najlepiej pociągiem – tzw. hard seat, około 2h z Bangkoku z dworca Hua Lamphong, koszt 15 BTH za osobę. Można też autobusem lub minibusem, ale wtedy ceny za przejazd są droższe i stoi się w korkach.

Nocleg

My nocowaliśmy niedaleko dworca – hostel Tanrin Guesthouse (dwójka z wiatrakiem 300 BTH z bocznym widokiem na rzekę, ciepła woda, wygodne łóżko i szybki internet. Można też wynająć pokój z klimatyzacją ale już za 600 THB). Nie robiliśmy wcześniej rezerwacji – jest duży wybór więc raczej zawsze coś się znajdzie.

W miasteczku

Prom – żeby dojść do przystani należy po wyjściu z dworca przejść na drugą stronę ulicy i wejść w uliczkę naprzeciwko głównego wejścia dworca (szukając uliczki z przystanią przy głównej drodze należy kierować się w przeciwną stronę niż 7eleven i Tesco). Przepłynięcie na drugą stronę rzeki: 5 BTH.

Rower – przy dworcu można wypożyczyć rower już za 30 THB jednak trzeba go przewieźć łodzią na drugą stronę albo pedałować naokoło mostem. Po drugiej stronie rzeki rowery kosztują 50 THB za dzień.

Świątynie – wejście do jednego kompleksu ruin/ świątyń 50 THB (można kupić pakiet wtedy jest taniej).

ZOBACZ TEŻ FILM

 

Continue Reading